Jako młodzi dorośli nie mamy przyjemnych doświadczeń, jeśli chodzi o wesela. Mamy wrażenie, że od czasów naszego dzieciństwa nic się nie zmieniło, a na bankietowych salach nadal króluje bezguście, żenada i mistrzowie obciachu. To może antyspołeczne, ale nienawidzimy wesel do tego stopnia, że zrezygnowaliśmy z własnego, by nasi znajomi nie musieli przez nas cierpieć.
Wesele – piekielne przygotowania
Godzinne przygotowania przed samą uroczystością to wisienka na torcie tygodniowych poszukiwań:
- Sukienki, która będzie na tyle brzydka, by nie przyćmić panny młodej i na tyle ładna, byś chciała ją ubrać.
- Garnituru, na którego widok Twój partner nie będzie miauczał i koszuli, która będzie dopasowana do Twojej kiecki.
- Butów, których są tysiące, ale akurat żadne Wam nie pasują (bo nie!).
- Kwiatów, czy alkoholu, który będzie dodatkiem do
pustejkoperty. - Chęci do życia, które ulatują na myśl o zapowiadającej się, długiej uroczystości.
Dlaczego nie lubimy wesel: Wodzirej rodem ze szpitala dla obłąkanych i brak możliwości ucieczki
Jeżeli akurat byłeś w stanie pomroczności jasnej i zgodziłeś się na wesele, to teraz wiedz, że nie zwiniesz tyłeczka po 2 godzinach. Musisz zaczekać przynajmniej do tortu, a potem jak Cię wezmą w obroty aktywni uczestnicy (najczęściej wąsaci wujkowie i klasyczne ciocie, które w dzieciństwie miętosiły Ci poliki), to nie uciekniesz przed trzecią. Wyjątek stanowią rodzice gówniaczków do lat 10, którzy mogą skorzystać z wymówki Na dziecko. To świetny pomysł, pod warunkiem, że Wasza pociecha nie jest zasilana na 3 akumulatory i nie hasa w rytm tych oczu zielonych lepiej niż zakochany Zenek Martyniuk. Dzieci potrafią wytrzymać całą noc, a jak znajdą sobie towarzystwo, to choćby spały na stojąco, nie opuszczą weselnej sali. Za to Ciebie z pewnością opuści wszelka nadzieja.
Oczepiny, czyli jak zniszczyć człowieka w 5-minutowej zabawie
Fanów tego typu rozrywki próżno szukać jednak naładowani wysokoprocentowymi trunkami, nawet najsilniejsi ulegają wirusowi oczepin. Kto raz nie poniżył się w weselnej zabawie, niech wystąpi przed szereg, a dostanie odznakę super bohatera polskich przedmieść. Mamy ochotę napisać, że ten, kto wymyślił te wątpliwe rozrywki, powinien się smażyć w piekle, ale on przecież stamtąd pochodzi!
Wesele – festiwal żenady
To jasne, że młodzi małżonkowie potrzebują hajsu na rozkręcenie świeżego gniazda. Wiemy też, że wesele jest ogromnym wydatkiem, który rzadko całkowicie się zwraca. Jednak zaproszenia z dopiskami, że zamiast kwiatów wino, zamiast prezentów pieniądze, uznajemy za co najmniej w złym tonie. To logiczne, że obecnie prezentem weselnym są pieniądze, nie trzeba o tym mówić od razu w zaproszeniu. Nie to jest jednak najgorsze, oto nasze top 3:
- Sztuczna atmosfera, gdzie każdy udaje, że się lubi, ale tak naprawdę 80% gości marzy o powrocie do domu. Przynajmniej póki się nie upije, wtedy liczba niezadowolonych maleje. Ale nienawiść za to, że dziewczyna trzy miejsca od panny młodej ma lepszą sukienkę, zostanie w sercu już na zawsze.
- Alkohol. Każdy ma prawo się napić, ale wystarczy kilkanaście osób, które nie umieją pić, by elegancka impreza zamieniła się w wielopokoleniowy dramat. To zrozumiałe, że ludzie dużo piją, żeby jakoś wytrzymać całą imprezę. My jednak nigdy nie będziemy fanami alkoholowego amoku i nie lubimy go oglądać u innych.
- Chociaż wesela na przestrzeni lat trochę się zmieniają (ale i tak na gorsze) to paskudna muzyka pozostaje niezmienna.
Fajne przyjęcia weselne na pewno się zdarzają, ale nie byliśmy jeszcze świadkami tego cudu. I z drugiej strony: Bez względu na to, czy ktoś uzna Wasze wesele za obciachowe, czy niezgodne z tradycją, to kij mu w pupkę, to Wasza balanga. Bo chyba największym problemem wesel jest fakt, że są robione pod oczekiwania innych. A jak wiadomo, chcąc zadowolić wszystkich, nie uszczęśliwiamy nikogo.
Dla wszystkich tych, którzy podobnie nienawidzą wesel, szykujemy poradnik Jak przetrwać wesele bez utraty zmysłów. Bądźcie czujni, bo trwa sezon ślubny. Niczego nie można być pewnym, a nasz poradnik może uratować Ci życie. Stay Tuned!
Idę na wesele we wrześniu. Boże…